piątek, 12 września 2014

Grüezi mitenand

Mieszkamy na wiosce, choć solidna to wioska. Ma dworzec kolejowy obsługujący pewnie z ponad dziesięć pociągów na godzinę i dworzec autobusowy tak na oko z dziesięć linii. I właśnie te linie (wszystkie, żeby była jasność) upodobał sobie Staś. Codziennie trzeba sprawdzić jedną, a brak możliwości łączy się z wielkim żalem.


I tak wsiedliśmy dziś do 127, a Pan Kierowca włączył swój mikrofon i powiedział: "Grüezi mitenand", czyli niezależne od godziny szwajcarskie powitanie ze słówkiem mitenand, którego używa się gdy wita się więcej, niż  jedną osobę.
I ten Pan, anonimowy kierowca autobusu, zafundował mi dobry humor na całą resztę dnia! 



Oby więcej takich kierowców!

środa, 10 września 2014

Towarzyszki emigrantki

Wypiłam wino, mąż oddaje się królowej lub hetmanowi, a mnie się zrobiło smutno.

Kiedy przyjechałam do Szwajcarii poznałam przypadkiem na forum na gazecie Wiolę. Jesteśmy całkiem różne, a jednak takie same. Nasi mężowie różnią się tylko kolorem wlosów i wykonywanym zawodem (mąż Wioli - Michał jest naukowcem matematykiem, a mój mąż - Michał jest informatykiem), najlepiej wychodziło im wspólne milczenie. A nam...wspołne rozmawianie, gotowanie, planowanie, analizowanie itd. Wiola nigdy nie jest w odpowiednim miejscu ani czasie. Prawie cały pobyt tutaj wiązał się z pragnieniem bycia w Polsce (ten stan nasilał się po powrocie z ojczyzny). Aż nadszedł czas, kiedy musieli wyjechać, a ja poznałam czarną stronę emigracji; płakałam jak tylko ktos spytał o Wiolę. Obecnie Wiola marzy o powrocie do Szwajcarii; mnie to obojętne czy część francuska czy niemiecka.

Przez Wiolę poznałam Olę. Wiola opisała Olę jako czołg, bo Ola zasadniczo mówi co myśli. Lubi wzory cepeliowe i prawie zawsze jest tam, gdzie powinna, gdzie jest potrzebna. Ma nieoceniony zmysł kulinarny, a to co mi pokazała, zostaje ze mną. Pewnego dnia przywaliła tesktem, że muszą wrócić do Polski. Do ostatniej prawie chwili wierzyłam, że coś się odwróci, ale się nie odwróciło. Miałam na przechowaniu kota Oli, a pożegnanie było obustronnie ciężkie.

Jeśli ktoś miałby spełnić moje życzenie, to chcę, aby Wiola i Ola tu wróciły. Jeśli ktoś chce mi czegoś życzyć, to powrotu Wioli i Oli do Szwajcarii. Jeśli ktoś chciałby mi czegoś zazdrościć, to Wioli i Oli. Mam to szczęście, że wszystkie jesteśmy z Krakowa, więc możemy się spotykać za każdym razem jak jestem w Polsce, ale to nigdy nie będzie to samo, chyba, że pewnego dnia tu wrócą, czego sobie i im życzę.

Alert dla chcących kupować w NEXT

Był jakiś czas temu taki post, w którym wychwalałam robienie zakupów w NEXT! 
Chwilowo muszę się wycofać ze swoich pochwał.

A było tak. Staszek urósł albo spodnie mu się skurczyły, nadchodzi jesień i zima itp., więc postanowiłam trochę odświeżyć mu garderobę. Zamówiłam więc (jeśli to kogoś interesuje) dwie pary spodni na szelkach, bluzę z kapturem oraz czapkę z pomponem na łączną sumę 53 CHF - czyli triumfalnie zmieściłam się w limicie zostawiając zapas na waciki (dostawa za darmo).

Jakież było moje zdziwienie, gdy dostałam e-maila z informacją, że dostane paczkę jak zapłacę dodatkowe ponad 30 CHF. 
Wpierw pomyślałam, że może ktoś w UK omyłkowo na liście przewozowym wpisał 53 GBP, ale nie, z karty ściągnęło mi franki. Napisałam pytanie do firmy, która mi wysłała maila, czy mogą to wyjaśnić, ale mi nie odpisali. W przypływie odwagi zadzwoniłam do nich wyjaśnić sprawę.

I czego się dowiedziałam?! Paczka została wysłana nieznanym mi kurierem SkyNet (wcześniej był to chyba UPS), który funkcjonuje na innych zasadach niż DHL czy UPS. Niezależnie od wartości przesyłanego towaru musi oddawać paczkę do oclenia. A zatem do moich 53 CHF dodano 25 CHF kosztów, a następnie od otrzymanych 78 CHF policzono 8% podatku VAT. Hę? 

Na tej samej fali odwagi zadzwoniłam do firmy NEXT spytać czy mogę wycofać zamówienie albo co innego mogę zrobić? Pan potwierdził, że na razie zmienili kuriera, że być może za kilka miesięcy wrócą do wcześniejszego, a tymczasem mam nie płacić żadnych kosztów, to paczka do nich wróci i wtedy zwrócą mi kasę na moje konto.

Koniec końców skończyło się dobrze, ale biznes, niestety, przestał być opłacalny.