sobota, 28 czerwca 2014

Pierwszy dzień przedszkola

za nami.

Jakiś czas temu dostaliśmy list zapraszający nas na wieczorek zapoznawczy dla dzieci. Oj, srałam po gaciach, srałam. Te wizje, że wszyscy będą coś do mnie mówić w języku, którego prawie nie rozumiem paraliżowały mnie całkowicie. Ale spięłam poślady i pomaszerowałam, przy okazji kolejny raz ćwicząc ze Staszkiem drogę do przedszkola.

Moje obawy okazały się bezzasadne. Czy kogoś to dziwi? Bo Michała chyba nie bardzo.

Podczas godzinnych zajęć dzieci wybierały sobie zwierzątko na krzesło (Stanisław wybrał myszkę), szukały skarbu, którym okazała się korona (z dżdżownicą dla maluchów i słoniem dla starszaków) i dostały słynne kamizelki odblaskowe, w których mają chodzić do i z przedszkola.

Rodzice dostali masę dokumentów, w tym kilka informacji, które wydają mi się bardzo ciekawe:
- że kamizelkę trzeba podpisywać od środka, żeby żaden obcy nie znał imienia
- że raz na trzy tygodnie dzieci chodzą na basen
- że raz na miesiąc dzieci chodzą do lasu, gdzie rozpalają ognisko i tak się żywią
- że w dzień swoich urodzin dziecko nosi koronę i może wybierać zabawy i piosenki

Ogólnie, nic nie pozostawia tutaj żadnych wątpliwości. Tak, jakby Ci ludzie wszystko zaplanowali i dopracowali.

Na Staszku wrażenie zrobiły szczególnie dwie rzeczy, "Mamo, Pani ma gitarę!!" oraz to, że mają część przedszkola urządzona jako szpital, dwa szpitalne łóżka, stetoskopy, zdjęcia rentgenowskie, mały, plastikowy szkielet; oj; nawet ja byłam tym zafascynowana. Ale mam pewną teorię - pani od gitary okazuje się być żona naszego lekarza pierwszego kontaktu i pewnie on jest źródłem tych dóbr wszelakich.

Nie wiem jak liczne sa zazwyczaj grupy, ale u Staszka będzie to 18 dzieci, z czego 7 albo 8 to maluchy (dzieci mają zajęcia razem, jedyna różnica jest taka, że dzieci starsze chodzą do przedszkola też dwa popołudnia w tygodniu).

Jedna rzecz mnie martwi, ale mam nadzieję, że koniec końców okaże się, że znów miałam lęki przedwczesne - Pani powiedziała, że wśród maluchów tylko dwoje dzieci mówi po niemiecku. I co teraz? Czy po dwóch latach w przedszkolu Staszek będzie mówił też po fińsku, francusku i albańsku? Byle nie zamiast niemieckiego.

A poniżej zdjęcie Stasia ubranego w dżdżownicowa koronę i kamizelkę odblaskową.


czwartek, 12 czerwca 2014

Wielki huk

Czy słyszeliście dziś o 17 wielki huk? To pierwszy kamień spadł z mojego serca.

Jechałam około godziny 17 z dworca na wiosce do mieszkania i na którymś przystanku wsiadła również kobieta z dwójką dzieci, z którymi rozmawiała po włosku. Oczywiście, od razu wzbudziło to moją sympatię, bo założyłam, że oto przede mną stoi człowiek, którego mogę posądzać o używanie języka niemieckiego, a nie schwiizertüütsch.

Dwa przystanki przed celem włoska pani z kręconymi włosami spytała mnie w języku prawdziwie niemieckim ile lat ma Staszek. Jej oblicze zajaśniało jak tylko usłyszała, że ma prawie 4,5. Korzystając z okazji spytała czy teraz zaczyna przedszkole. Słysząc moje tak, kontunuowała wywiad. Spytała które przedszkole (rozmawiając ze znajomymi widzę, że to zazwyczaj jeste wielki temat). Z beznadzieją w głosie odparłam, że Untermosen; wtedy można było usłyszeć huk kamienia spadającego z jej serca - jej syn idzie do tego samego! A zaraz potem mój huk!

Okazało się, że włoska pani mieszka 150 metrów od nas i nie zna nikogo z okolicy! Wygląda na to, że obie jesteśmy uratowane!

wtorek, 10 czerwca 2014

Wizyta w (przed)szkolnym sekretariacie

Pochodzę z Polski. Węszenie spisku, którego ja lub mój naród jesteśmy ofiarami, mam we krwi. I dlatego właśnie jak otrzymałam list z informacją, że Stachu dostał przedszkole oddalone o 950 m, zamiast to oddalone o 400 m, poczułam, że to kolejny akt dyskryminacji, że tak chcą nas zniszczyć.
Oczyma wyobraźni widziałam jak okoliczne dzieci idą do przedszkola bliżej, a moje biedne dziecko samotnie wędruje prawie kilometr niezależnie od warunków atmosferycznych i innych.

Michał, który nie jest tak dobry jak ja w wietrzeniu spisków powiedział: "chodźmy jak cywilizowani ludzie do sekretariatu o wszystko spytać".

Poszliśmy, zwiedziliśmy. 
Zacznę od kwestii formalnej. Z czasów, gdy mieszkałam w Polsce pamiętam, że każde przedszkole czy szkoła było samodzielną jednostką mającą dyrektora i sekretariat. Tutaj jest inaczej, cała edukacja podstawowa to jedna, centralnie sterowana rodzina - oczywiście w granicach rozsądku. Na wiosce to rodzina wioskowa, w zuryskiej metropolii podział jest pewnie inny. Wygląda to tak, że na całą wioskę, która ma sporo przedszkoli (Wädenswil + Au ma ich 20) i szkół podstawowych jest jeden dyrektor i jeden sekretariat - i właśnie w takim sekretariacie wylądowaliśmy.

Grzecznie po niemiecku spytaliśmy czy mogłaby nam pani powiedzieć do jakiego przedszkola idą dzieci z naszej ulicy. Bez żadnych problemów pani popatrzyła w komputer i powiedziała, że cała trójka (licząc ze Staszkiem) idzie do przedszkola Untermosen - czyli nie tylko mojemu dziecku wiatr w oczy;) Spisku nie było.

Na drugie pytanie, czy odległość 950 m Stanisław ma pokonywać samodzielnie, pani odpowiedziała twierdząco, że do 1 km bobasy wędrują bez towarzystwa dorosłych.

Po wyjściu z skeretariatu oboje z Michałem wymieniliśmy uwagę, że prawdopodobnie w Polsce na nasze pytanie otrzymalibyśmy odpowiedź "nie możemy udzielać takich informacji". A może się mylimy...?

poniedziałek, 9 czerwca 2014

NEXT

I co może oznaczać tutuł mojego posta...

Jest taka firma odzieżowa NEXT, która produkuje całkiem ładne ubrania dla bobasów, dzieci, dorosłych itd. Lubiłam tam robić zakupy w okresie londyńskim i w sumie nadal, jak tylko jestem w Londynie, to tego sklepu nie omijam.

Drodzy Państwo, mieszkańcy Szwajcarii, informuję i prezentuję nowe możliwości, które pokazała mi moja uzależniona od zakupów znajoma.
Pierwsze WOW - NEXT wysyła rzeczy do Szwajcarii!
Drugie WOW - rzeczy nie są wcale bardzo drogie!
Trzecie WOW - przesyłka za DARMO!
Czwarte WOW - paczka przychodzi bardzo szybko.

Oczywiście na ubrania są limity (62 CHF) , więc żeby uniknąć ryzyka, że kurier poprosi o dodatkowe pieniądze najlepiej narzucić sobie jakiś limit. Mój zwyczajowy limit to 50 CHF.

A to strona, z której można zamawiać:
http://ch.nextdirect.com/en/

Do przedszkola - gotowi - start

Stanisław skończył w lutym 4 lata, a zatem w tym roku obejmuje go już obowiązek przedszkolny.
W lutym odbyło się zebranie rodziców wszystkich dzieci, które w tym roku zaczynają przedszkole. Na spotkaniu nauczyciel ze szkoły muzycznej wartko przygrywał na akordeonie, gdy w tym samym czasie pan dyrektor (i kandydat na radnego) przedstawiał nauczycieli przedszkolnych i podstawowe zasady rządzące tą instutucją.

Zgodnie z otrzymanymi wcześniej dokumentami dzieci miały być przydzielane do placówek mając na uwadze dystans do przedszkola oraz narodowość. Kilka osób z mojego otoczenia, słysząc narodowość się oburzyło, ale ja myślę, że im chodziło o to, żeby jak najbardziej wymieszać dzieci tutejsze z obcokrajowcami. I to mnie cieszy. Wszak, jeśli mamy tu jeszcze zostać to Stanisław powinien się wtapiać w tłum i uczyć języka od autochtonów.

I nadeszła chwila na którą wszyscy czekali. Sobota rano, skrzynka na listy i koperta z logo edukcji podstawowej miasta Wädenswil. I tragedia... Staszek dostał nie to przedszkole, którego się spodziewaliśmy. Nie, żebym znała ranking lokalnych przedszkoli i liczyła na lepsze. Sprawa jest bardziej prosta, liczyłam na przedszkole bliższe, do którego chodzi nasza sąsiadka. 

A przedszkole bliższe było ważne, bo przecież tutejsze dzieci do przedszkola mają dreptać same i jeśli faktycznie nauczyciele będą tego wymagali (a na wspomnianym zebraniu pan policjant kładł na to nacisk), to Stachu zmiast spodziewanych 400 m, będzie miał do przejścia 950 m, co w mam wrażenie, że w przypadku czterolatka robi różnicę.

Jutro, jako troszczący się rodzice, wybieramy się do sekretariatu szkoły, a raczej całego lokalnego szkolnictwa spytać do którego zakładu przydzielili inne dzieci z naszego osiedla, bo jest to dla mnie kolejna ważna kwestia. Marzy mi się, aby koledzy z przedszkola mojego dziecka mieszkali na tyle blisko, żeby mógł  kontunuować znajomość z nimi także po zajęciach (ale tak, żebym ja nie musiała z nim nigdzie jeździć). Jeśli okaże się, że inne dzieci są w bliższym przedszkolu (co będzie ciosem w moje serce, ale i o takim przypadku czytałam), to chyba nie pozostanie nam nic innego jak poprosić o zmianę.

Ale były też miłe akcenty w kopercie. Zaproszenie do przedszkola wyglądało tak:


Okazuje się też, że rozpoczynając przedszkole w sierpniu dziecko nie jest całkiem wrzucone na głęboką wodę. 26 czerwca jesteśmy zaproszeni na spotkanie integracyjne. Ma trwać godzinę i ma służyć poznaniu innych dzieci. Sram po gaciach...

W liście także znalazły się wytyczne dotyczące drugich śniadań (na wpis w temacie przyjdzie czas), kapci, zasad wizyt, które rodzic może składać w przedszkolu oraz formularz, DARMOWEGO (o!) przeglądu stomatologicznego dla dzieci.
A na dokładkę całą broszurę o tym jak należy przechodzić przez jezdnię - z uwagami, zdjęciami i jakby ktoś chciał, to mogę zrobić zdjęcia:)