Odkąd Staś pojawił się na świecie, mam bardzo szybko zmieniające się marzenia. Nie wiem, czy są to do końca marzenia, bo z góry wiadomym jest, że KIEDYŚ się spełnią, i tak też jest. Jedno się spełnia, to pojawia się kolejne.
I tak, jak Staś miał kilka tygodni, marzyłam, aby przestał tyle płakać (między 3, a 8 tygodniem był w tym naprawdę dobry).
Przestał.
Później marzyłam, żeby zaczął mnie przytulać z własnej inicjatywy, tak zarzucając swoje ręce na moją szyję.
Zaczął.
W końcu, marzyłam, aby zaczął przesypiać noc. I co? Ostatnie dwie noce przespane - od 19.00 do 5.50.
Ale na tym nie koniec.
Od dwóch poranków sam wychodzi ze swojego szczebelkowego łóżeczka (lżejszego o dwa szczebelki) i przychodzi do nas. Staje obok mojej głowy i czeka, aż go wsadzę do naszego łóżka.
Wzruszyłam się.
Także tym, że Czesław Mozil zagłosował na uczestnika nie ze swojej grupy.
Może tak kupić jego płytę...
A co do łóżeczka szczebelkowego bez (zaledwie) dwóch szczebelków. Czy ktoś wiedział, że przez tą dziurę da się wypaść? My już wiemy... Staś też...