Ponieważ nie chcieliśmy jeszcze kończyć naszej wycieczki, postanowiliśmy zwiedzić bliższe lub dalsze okolice. Padło na Baden, a dokładniej na Kindermuseum. Była to nasza druga wizyta w tym miejscu; pierwszy raz byliśmy tam, jak Stanisław ledwie chodził, a samo muzeum nie zrobiło na nim wielkiego wrażenia (poza pociągiem). Byłam bardzo ciekawa, jak będzie tym razem i muszę powiedzieć, że czas nie został stracony.
Muzeum ma 5 pięter i na każdym można znaleźć coś interesującego. Poza oglądaniem zabawek zamkniętych w gablotach
można też robić takie rzeczy jak:
układanie puzzli
poznawanie przedmiotów z użyciem mikroskopu
uczenie się liter i cyfr w sali stylizowanej na szkołę, do jakiej uczęszczać mogła np. Ania z Zielonego Wzgórza
granie w gry zręcznościowe, których jest cała sala (piłkarzyki na magnes, jenga, klocki, z których należy układać róże figury itp.).
Myślę, że jest to jedno z tych miejsc, gdzie warto raz na jakiś czas pojechać z dzieckiem. Takie muzea pokazują nam jak szybko zmienia się, dorasta nasze dziecko. Za pierwszym razem Stasia zainteresowała tylko makieta z kolejką elektryczną, teraz rwał się do gier zręcznościowych i mikroskopu. Ale całkiem zignorował salę z kukiełkami oraz prawie całkiem salę, gdzie można pozanawać ludzkie ciało.
Informacje praktyczne:
- tuż przy muzeum znajduje się kryty parking, który w niedziele okazał się być prawie za darmo (0,5 CHF za 4 godziny),
- bilet dla dorosłego kosztuje 12 CHF, dla ucznia 9 CHF, a dla dziecka 4 CHF (stan na 20104)
- muzeum znajduje się niecały kilometr od stacji kolejowej w Baden, a z Dworca Głównego w Zurychu jadą do Baden co najmniej dwa pociagi: S12 i IR - według mapsów cała podróż trwa od 26 do 40 minut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz