czwartek, 23 czerwca 2011

Child friendliness po angielsku, polsku i szwajcarsku

Dwa tygodnie temu pojechaliśmy na kilka dni do Londynu.
Obserwacje tam poczynione, jak też wcześniejsze sygnały wysyłane przez znajomych zmusiły mnie do napisania tego posta.

Po angielsku

Okazuje się, że UK jest kompletnie NIEPRZYSTOSOWANY do posiadania dzieci. A przynajmniej Londyn - na temat innych miast się nie wypowiem.
Podczas pobytu znalazłam 1 (słownie: jeden) plac zabaw, w St.James's Parku. W Green Parku nic nie znalazłam, w części Hyde Parku, w której byłam też pusto i z tego co pamiętam z czasów mieszkania w UK Greenwich był także pozbawiony tego typu atrakcji.
Na pewno co najmniej jeden jest na Ealing (koleżanka mi powiedziała).
W większości kawiarni i restauracji są krzesełka do karmienia, ale co z tego jeśli nie ma przewijaka?

Wielkie nadzieje wiązałam z placem zabaw na lotnisku, o którego istnieniu powiedziała nam obsługa. Plac ów okazał się kawałkiem podłogi wyłożonym matami i dwoma lub trzema dziecięcymi stołami z takimi zabawkami gdzie są klocki na metalowych rurkach do przesuwania.

Po polsku

Wydaje się, że w Polsce jest lepiej niż w UK. Możliwe, że tak jest odkąd zaczęto przyznawać nagrody "miejsce przyjazne dzieciom". W Polsce nadal jest sporo miejsc z kategorii gastronomia, gdzie nie ma krzesełek do karmienia czy przewijaków, za co należy przyznać minus. Wszak w IKEA można krzesło do karmienia kupić za 50 zł, a przewijak za 30. Wydaje się, że taki wydatek nie powinien pogrążyć restauratora, ale może się mylę.
Otwierają się jednak kawiarnie, które do granic możliwości są child friendly.
Osobiście zeksplorowałam mufinka cafe. Bardzo dobrej jakości zabawki, kawa, herbata, ciastka.
Niedawno moja koleżanka otwarła inną klubokawiarnię. Nie byłam tam jeszcze, ale ze zdjęć i opisu wygląda na całkiem niezłe miejsce.

A place zabaw? Chyba każde polskie osiedle ma jakieś piaskownice, huśtawki itp. Jeszcze niedawno jakość ich pozostawiała wiele do życzenia, ale odnoszę wrażenie, że to się ciągle zmienia. Wiele miejsc zabaw dla dzieci znajduje się na miękkim podłożu, a huśtawki są kolorowe i różnorodne. Place zabaw dorabiają się także swoich regulaminów, które regulują choćby sprawy palenia.

Po szwajcarsku

Oj, tu to się dzieje.
Co krok, to plac zabaw. Niemal przy każdym domu coś - choćby to miała być tylko piaskownica lub tylko huśtawka. Więcej nie trzeba, bo przy kolejnym bloku będzie coś innego. Co chwilę większy plac zabaw - z huśtawkami, domkami, piaskiem.
Place zabaw znajdują się także w większych marketach (wielkości osiedlowego Carrefour). Taki plac to odgrodzona część dla dzieci, gdzie są klocki, zjeżdżalnia, telewizor, układanki itp.
Pojedyncze restauracje z reguły także mają "coś"; a to kredki i kartki, kolorowanki, puzzle, misie. Do wyboru, do koloru.
Największym zaskoczeniem był plac zabaw w pociągu.




Okazuje się, że nawet podróż można dziecku umilić.
Konduktorzy mają dla dzieci specjalne bilety do zabawy.

Do rzadkości należy tu punkt gastronomiczny bez krzesełka do karmienia lub przewijaka.

Ale nie wszystko jest jednak tak kolorowe. Szwajcarzy to nałogowi palacze, palą jak smoki, a place zabaw są pełne niedopałków. Jest to obrzydliwe i mam jednak nadzieję, że to się zmieni.

4 komentarze:

  1. I właśnie Szwajcarskie rozwiązanie powinno zaistnieć w Polsce (+ oczywiście odpowiednio dofinansowane macierzyństwo).

    Polityka prorodzinna. Oni wdrażają ją poprzez paplanie i obiecanki, owa tak naprawdę nie istnieje!

    Pozdrawiam,

    AguQ

    http://moc-cynamonu.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Tutaj ta prorodzinność jest różnie postrzegana.
    Zachęca się kobiety do zajmowania się dzieckiem w sensie nie wracania do pracy i jak dla mnie bomba.
    Ale kobiety, które chcą wrócić do pracy z reguły (te,co znam) narzekają, że im się to utrudnia - drogie żłobki, opiekunki itp.

    Jak widać, punkt widzenia zależy trochę od punktu siedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. witam

    trafilam przypadkiem bo obecnie tez w szawjcarii mieszkamy :) napewno czesciej bede odwiedzac i pisac :)

    o pl placach zabaw sie zgadzam robi sie coraz ladniej, bezpieczniej. place zabaw nowoczesne, kolorowe.

    szwajcarskie prawda,ze co i rusz sa ale chce napisac o jednym minusie wg prawa lokatorskiego (dostalismy piekny zeszyt do czytania z tymi zasadami) nie wolno ci chodzic na plac zabaw w czasie przerwy obiadowej (bo inne dzieci na osiedlu spia nawet jak tych dzieci nie ma :( u na sakurat na osiedlu nie ma ale wyjsc nam nie wolno) i nie wolno ci chodzic na place zabaw innych wspolnot mieszkaniowych. nas juz z trzech wyproszono (panie przez okno patrza kto sie pojawia i leca na gwalt do nowych twarzy) za to,ze nie mieszkamy w bloku przy pl zabaw. a pl zabaw wygladaja jak nasze prlowskie wiec nie jest to szczyt marzen dziecka ale dziecku nawet tej przyjemnosci sie odmawia. tego nie zrozumiem nigdy :(

    wiec nie jest tak do konca rozowo :) zycze milych osob spotykane na tych "obcych" placach zabaw :)bo my na takie nie trafiamy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Beato,

    Fajnie, że piszesz. Postanowiłam trochę zreorganizować bloga. Zlikwidowałam losowe tagi, te które zostawiłam uporządkowałam.
    Chmurę tagów wywaliłam na pierwszą stronę i zamierzam częściej pisać.

    Gdzie dokładnie mieszkasz (kanton? miasto?).

    Nasza umowa też była bardzo długa i zawierała kwestie, które dla nas, Polaków, mogą się wydawać absurdalne. Mamy ciszę "dzienną" co sobie chwalę, bo pokrywa się to z drzemką mojego dziecka. Mamy wyluzowanych sąsiadów (w większości Szwajcarów), którzy czasem w ciszy dziennej i nocnej a to meble przesuwają, a to dziury wiercą. Póki co od nikogo z sąsiedztwa nie zaznaliśmy przykrości.

    Tu gdzie mieszkamy jest jeden plac zabaw zamknięty dla ludzi z zewnątrz. To przykre jak chodziliśmy obok i musiałam tłumaczyć, że nie mamy klucza i tam nie wejdziemy. Ale rozumiem to i akceptuję. To przykre, że wyrzucono Was z placów zabaw, tym bardziej, ze ja się sptykam z tym, że prywatny plac zabaw jest z reguły zamknięty i nie da się tam wejść.

    Niektóre place zabaw są faktycznie stare i brzydkie lub w innym stylu niz ten do którego przywykliśmy. Ale widzę zmiany. na naszym placu miejsckim dodali nową huśtawkę, a na osiedlowym zdjęli zepsutą oponę;) Dzięki im za to!

    ps. mój syn nie przjawia zainteresowania placami zabaw, więc ten temat mnie jakoś bardzo nie nurtuje.

    OdpowiedzUsuń